O nas

  • HISTORIA

Początki

Początek współpracy właścicieli Baru Przystań wiąże się z rokiem 1991, kiedy to się poznali i zaczęli prowadzić wspólny interes. Był to rok wielkich przemian w Polsce, zarówno pod względem politycznym jak i gospodarczym. Wiosną 1992 roku wynajęli skromny, gospodarczy budynek po byłej Centrali Rybnej, z zamiarem prowadzenia małego lokalu gastronomicznego, który miał funkcjonować tylko w sezonie letnim. Obaj Panowie nie mieli koncepcji na nazwę lokalu, a ponieważ w poprzednim sezonie letnim obiekt ten nazywał się Wirus, zmienili jedną z liter i w ten sposób powstała nazwa WIBUS.

 

Wiele pracy kosztowało przygotowanie do zaadoptowania tego budynku. Młodość i chęć przezwyciężyły jednak wszelkie przeciwności i w ten sposób pracą własnych rąk przygotowano lokal do otwarcia. Początkowo sprzedaż obejmowała tylko napoje, słodycze i… pizzę. Pizza na własnoręcznie robionym, grubym cieście drożdżowym była pieczona na zamówienie w piecu własnej konstrukcji i produkcji. Klientom bardzo smakowała, jednak coraz więcej osób sugerowało, że chętniej jedliby w takim miejscu świeżutkie – kupione u rybaków „po sąsiedzku”- RYBY.

 

Pierwsze ryby smażone były na zwykłej patelni przyniesionej z domu, na palniku butli turystycznej – gazowej, takiej jaką bierze się pod namiot. Szybko jednak wydajność owej patelni stała się niewystarczająca i zakupiono używaną frytkownicę, w której pieczono jednorazowo, aż sześć fląder. Od samego początku przywiązywano ogromną wagę do świeżości ryb i oleju na którym były smażone. Opracowano własną mieszankę przypraw i ziół, którymi obficie przyprawiano ryby, tak, aby smak ich był wyjątkowy.

 

Po kilku tygodniach wspólnicy zauważyli, iż Klienci kupowali chętniej rybę, niż pizzę. W ten sposób zdecydowano o zmianie wiodącego asortymentu dań. Ryby stały się specjalnością BARU na Przystani Rybackiej. Miejsce to było niegdyś zapomniane, kojarzone z ulubionym ,,siedliskiem” miejscowych pijaczków. Jednak położenie tak wyjątkowe – na plaży, nad samym brzegiem wód Zatoki Gdańskiej, tuż obok sopockiego ,,portu rybackiego” dawało nadzieję rozwoju firmy – przyszłego Baru Przystań.

 

Sezon ’92 obaj wspólnicy uznali za udany i postanowili w następnym roku kontynuować działalność. Tak też się stało i z jeszcze większym zapałem do pracy, nowymi pomysłami rozpoczęli sezon letni ’93. Na ścianie budynku po byłej Centrali Rybnej powstało logo firmy BAR PRZYSTAŃ z przechodzącą charakterystyczną falą w kolorze błękitu. Sezon ten przyczynił się do dalszej specjalizacji obróbki ryb, zakupiono nowe maszyny. Specjalnością baru stały się potrawy niewyszukane, ale przepyszne, bowiem naprawdę świeże w większości na zamówienie, podawane ładnie, bez udziwnień. Smaczną surówkę ze świeżej kapusty wielu Klientów wspomina do dziś.

 

Bar Przystań zaczął zdobywać coraz więcej entuzjastów i smakoszy ryb. Stał się przystanią dla mieszkańców i turystów. „Ogródek dla Klientów” obsadzony świeżymi kwiatami już wtedy był gwarny i wesoły. Ulubioną muzyką często słuchaną przez Klientów i prowadzących były przeboje zespołu A-HA i Depeche Mode.

 

Siedząc w owym ogródku i rozkoszując się smakiem ryb i widokiem morza nietrudno było nie zauważyć szpetnego budynku szaletu publicznego, który stał tuż obok. Drażnił on zarówno Klientów jak i samych wspólników Baru Przystań. Był to obiekt nieczynny od wielu lat, nie remontowany, cuchnący. Niegdyś obsługiwał plażowiczów, teraz straszył swym wyglądem. I wtedy w umyśle jednego ze wspólników powstał… pomysł. Pomysł wydawał się szalony. Był to pomysł na niezwykłe zaadoptowanie tego obiektu.

 

Gdy latem 1993 roku do Baru Przystań spacerkiem przyszedł na rybkę znany sopocki architekt Bruno Wandtke, wspólnicy przedstawili mu swój plan. Od samego początku Pan Bruno był pełen podziwu dla uporu i konsekwencji działania obu Panów. A ponieważ byli uparci, z marzeń powstała koncepcja, aby ,,klocek” przez odpowiednią rozbudowę zamienić na bar rybny z tarasami widokowymi od strony morza. Spod rąk Pana Architekta wyszedł projekt niezwykłego baru, nawiązujący charakterem i klimatem do już znanych – historycznych sopockich obiektów, takich jak Łazienki Południowe w Sopocie.

 

Gdy w listopadzie ’93 Urząd Miasta ogłosił przetarg, aby pozbyć się niechcianego budynku – szaletu publicznego – oferta przetargowa wspólników Baru Przystań i wcześniej przygotowany projekt Pana Bruna, stały się faktem wygranej. Jednak w środowisku biznesmenów wykpiwano obu Panów, że… kupili ,,sroczyk”, że nie dadzą sobie rady, gdyż nie starczy fantazji, aby w jakikolwiek sposób zaadoptować ten trefny obiekt. Jednakże ogromna siła woli, zdesperowanie, hart ducha i marzenie przyczyniły się do tego, że natychmiast po wygranym przetargu Panowie wspólnicy przystąpili do działania. Nastąpiła bardzo mroźna zima, a wewnątrz nieogrzewanego budynku Panowie wzięli się do ciężkiej, fizycznej pracy. Na początku wykonywali wszystko sami. Dopiero wiosną, gdy rozpoczęli prace murarsko-ciesielskie, zaczęli wynajmować podwykonawców. Murarze, konstruktorzy stalowi, cieśle, dekarze musieli się spieszyć, gdyż celem obu Panów było otwarcie nowego Baru Przystań jeszcze w sezonie ’94. Ktoś by powiedział, że to jest niemożliwe, a jednak… Po siedmiu miesiącach ciężkiej i wytężonej pracy, otwarto nowy BAR PRZYSTAŃ. Było to dokładnie 22 lipca 1994 roku.

 

Zgodnie z tradycyjnym stylem nowy obiekt został wyposażony w wysoki ,,czerwony” dach z wieżyczką oraz obszerną werandą od strony morza. Wspomniany wyżej ,,klocek” przestał straszyć swym wyglądem. Został kompletnie przebudowany na zaplecze Baru Przystań, do którego dobudowano nowe kubatury. Sukces budowlany był tak duży, że niedawni prześmiewcy – biznesmeni zaczęli zazdrościć obu Panom. Ukazanie się Baru Przystań na mapie gastronomicznej Sopotu stało się prawdziwym wydarzeniem w latach 1994 – 1995. Krótki sezon ’94 w bardzo małym stopniu zrekompensował poniesione koszta na budowę, ale dał wielką satysfakcję, że to co jest niemożliwe jest jednak osiągalne.

 

Bar Przystań stał się lokalem całorocznym, ku wielkiej uciesze mieszkańców Trójmiasta i Gości – turystów. Pieczenie własnej pizzy trwało jeszcze do końca sezonu ’94, potem ze względu na czasochłonność i małe zainteresowanie, zrezygnowano z własnej produkcji. Całkowicie przestawiono się na smażenie i pieczenie ryb. Sprowadzono specjalny piec w którym je pieczono. Dzięki niemu ryby przestały się przypalać, były złote, rumiane i dobrze wypieczone. Już wtedy olej roślinny używany do smażenia ryb był każdorazowo filtrowany.

 

Pierwsze długie kolejki po rybę nie świadczyły o braku przygotowania personelu, ale o wielkim zainteresowaniu klientów smaczną rybą. Ograniczone możliwości przerobu ryb, a także zatrudnienia pracowników wynikają z niewystarczającej (jak na potrzeby) kubatury budynku z czym obaj Panowie Wspólnicy zmagają się do dziś. Przyjęto zasadę, aby nie piec ryb „na zapas”. Ryba nie może czekać na Klienta, to Klient musi poczekać na rybę. A czas oczekiwania na potrawę zapewne zrekompensuje smak gorącej, chrupiącej, wyjętej prosto z pieca zamówionej ryby.

 

Przez kolejne lata Bar Przystań ciągle się rozbudowuje. Ciągle tworzy się coś nowego. Powstały rozległe tarasy konsumpcyjne i widokowe z szybami chroniącymi przed wiatrem. Otwarto Kawiarnię Baru Przystań (stojącą dokładnie w miejscu, gdzie kiedyś Wspólnicy zaczynali swój rybny interes – Bar Wibus). Połączono Kawiarnię z Barem Przystań tzw. łącznikiem, łącząc oba budynki w jedną całość. W sezonie letnim, aby przyspieszyć obsługę Klientów na dolnym tarasie również prowadzona jest sprzedaż ryb pieczonych, garmażu oraz napojów. Na tarasie górnym powstał barek sezony gdzie Klienci mogą się również zaopatrzyć w napoje.

 

Wciąż pracuje się nad atrakcyjnością wnętrz sal konsumpcyjnych. Zagospodarowano obejście wokół baru, wydmy. Powstała fontanna Neptuna – króla mórz, a także dobudowano nowe wejście na górny taras skąd rozpościera się niepowtarzalny widok na Zatokę Gdańską.

 

W bezpośrednim sąsiedztwie Baru powstała w 1999 roku z inicjatywy i według projektu wspomnianego już Architekta Bruna Wandtke najpiękniejsza (zdaniem Ks. Arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego) na polskim wybrzeżu – kapliczka rybacka ,,O szczęśliwy powrót”. Zmienił się również na wielką korzyść wygląd rybackiej przystani, przebudowanej i zmodernizowanej w 2007 roku.

 

We wnętrzach lokalu zachowany jest morsko – rybacki klimat. Elementem wiodącym wystroju są sieci rybackie i płótna żeglarskie zawieszone na ścianach i pod sufitem. Oryginalne lampy nawigacyjne: czerwona i zielona, będące częścią wystroju, nie jednemu rybakowi wskazały kierunek i drogę powrotu. Eksponaty rybackie takie jak: pływaki – szklane kule, żaki, liny, kotwice, lampy naftowe z początku XX wieku, oryginalne koło ratunkowe, muszle, zasuszone skorupiaki i zęby ryby piły – one wszystkie mają swoją historię. We wnętrzach lokalu dają klimat wyjątkowy. Wyremontowana sala konsumpcyjna uzyskała jednorodność z Kawiarnią Baru Przystań, a latarnia morska będąca częścią wystroju niech będzie drogowskazem PRZYSTANI dla Wszystkich Gości.

 

Architekt

Kim był architekt BARU PRZYSTAŃ ?

 

Mgr inż. arch. BRUNO WANDTKE

Architekt – Twórca upr. Min. Kult. i Sztuki Nr 827 z 16.01.86
Rzeczoznawca Towarzystwa Urbanistów Polskich Nr 315/86

 

Urodził się 22 kwietnia 1936r. w Sopocie, w rodzinie polskiego kolejarza. W 1962r. ukończył Wydział Architektury na Politechnice Gdańskiej. Tematem pracy dyplomowej było studium obszarów śródmieścia Sopotu z pomysłami na rewaloryzację historycznej zabudowy. Po studiach trafił do Miejskiej, a potem Wojewódzkiej Pracowni Urbanistycznej w Gdańsku. Specjalizował się w planowaniu funkcji turystyczno – wypoczynkowej i rewaloryzacji struktur zabytkowych. W swoim dorobku posiadał wiele pierwszych nagród w ogólnopolskich konkursach architektonicznych i urbanistycznych oraz wysokie wyróżnienia ministerialne za wybitną twórczość zawodową.

 

Projektując plany zespołów Jezior Raduńskich i Jezior Wdzydzkich ,,przy okazji” opracował plan powstającego właśnie najstarszego skansenu w Polsce – Kaszubskiego Parku Etnograficznego we Wdzydzach Kiszewskich.

 

Był głównym architektem Nadmorskiego Parku Krajobrazowego. Za troskę w zakresie ochrony środowiska i nadmorskiego krajobrazu otrzymał złoty medal Ministerstwa Ochrony Środowiska.

 

Z wielkiej miłości do Sopoćkowa – jak nazywał rodzinne miasto – zrezygnował z kariery architekta „na Zachodzie”. Z licznych podróży i zleceń zagranicznych (m. in. w Wietnamie i Algierze) zawsze wracał do rodzinnego miasta by bronić jego charakteru przed zakusami władzy i ludzką niepamięcią.

 

Jego pasją było – między innymi – zbieranie starych pocztówek i dokumentów o Sopocie. Uważał, że na nich najlepiej widać piękną architekturę miasta. Sopocianie znali go z licznych publikacji o historii miasta, głównie w Dzienniku Bałtyckim i Gazecie Wyborczej. Był też autorem kilku książek i albumów o starym Sopocie.

 

W roku 1993 zaprojektował Bar Przystań na miejscu nieczynnego szaletu publicznego, w lipcu 1994 roku nastąpiło jego otwarcie. Przez kolejne lata we współpracy z architektem – Bar Przystań wciąż się rozbudowywał i wciąż cenne wskazówki i rady Pana architekta były tu uwzględniane.

 

Pracą twórczą architekt zajmował się zawsze. Jego wielkim marzeniem była odbudowa Domu Zdrojowego przy molu, takiego jaki pamiętał, zanim został spalony przez armię radziecką w czasie wyzwolenia Sopotu w 1945r. Oczekiwał na realizację ciekawej zabudowy i urządzenia cypla molo sopockiego, gdyż w roku 1996 wygrał ogólnopolski konkurs na tę inwestycję. Jedno z jego marzeń już się spełniło, w lutym’2001 otwarto Muzeum Miasta Sopotu, gdzie są eksponowane pamiątki i dokumenty tego regionu. Kilka z nich to właśnie Pana Bruna dary.

 

Bruno Wandtke jako pierwszy podsunął władzom miasta pomysł budowy tunelu pod ulicą Monte Cassino. Niestety zrealizowany został niezgodnie z jego pomysłem. Uważał, że obecny tunel jest zbyt niski i utrudniać będzie przejazd wysokim wycieczkowym autokarom.

 

Niestety walka o młyn cystersów zakończyła się jego rozbiórką. Ale nigdy się nie poddawał, wciąż tworzył nowe projekty, miał dziesiątki pomysłów.

 

Innym marzeniem architekta projektującego na obszarach strefy nadmorskiej była budowa ,,mariny” – portu jachtowego z falochronem i przekopem prowadzącym do bagnistych terenów Parku Północnego. Był to zupełnie inny projekt od powstałej już mariny na sopockim molo.

 

Gdy ogłoszono ranking z inicjatywy Gazety Morskiej, Urzędu Miasta Sopot i Radia Trefl – o zaszczytny tytuł ,,Sopocianin Stulecia” – Bruno Wandtke wśród 80 – ciu uczestników, zajął II miejsce po historycznej postaci Janie Jerzym Haffnerze – zwanym Ojcem Sopotu. Tak więc z woli czytelników Gazety Morskiej – arch. Bruno Wandtke uzyskał tytuł: ,,Najpopularniejszego Żyjącego Sopocianina Stulecia”. Od władz miasta otrzymał dyplom i Medal 100-lecia Sopotu.

 

O rybakach sopockich nigdy nie zapomniał. Uważał, że rybacy są nieodłączną częścią miasta, dlatego wciąż walczył o ludzkie warunki pracy dla nich. Jego autorstwa była fontanna Jasia Rybaka usytuowana w dolnej części ul. Monte Cassino. Niestety – decyzją władz miasta w związku z przebudową Placu Przyjaciół Sopotu – została rozebrana i usunięta. Architekt nigdy nie pogodził się z tą decyzją.

 

Wyjątkowa kapliczka ,,O szczęśliwy powrót” przy Przystani Rybackiej jest pamiątką pobytu Ojca Świętego Jana Pawła II W Sopocie w 1999r. To arch. Bruno Wandtke jest autorem projektu. Po realizacji projektu w 2000r. kapliczka była dla niego miejscem szczególnie często odwiedzanym. Mówił, że w kapliczce tkwi tajemna siła, pozwalająca mu znaleźć odpowiedź na wiele życiowych pytań.

 

Po wielu latach aktywnej pracy w zawodzie architekta przeszedł na emeryturę, ale w dalszym ciągu projektował w zaciszu swojej domowej pracowni. Zawsze mówił, że bez rysowania nie mógłby żyć. Ważne, że zawsze znajdował w tym wielką satysfakcję i radość.

 

Niestety stan zdrowia coraz bardziej ograniczał jego możliwości twórcze.
Wiele lat zmagał się dzielnie z chorobami coraz bardziej poważnymi. Cierpienie znosił z godnością nie skarżąc się i nie udając. Zawsze towarzyszył mu uśmiech, ufność do ludzi i wiara „o szczęśliwy powrót”.

 

Architekt Bruno Wandtke zmarł w sopockim hospicjum Św. Józefa w dniu 21 grudnia 2010r. Urna z prochami została złożona w dniu 29 grudnia 2010r. w grobie Rodziny Wandtke na Cmentarzu Komunalnym w Sopocie.

 

Przez te wszystkie lata naszej współpracy łączyła nas nić prawdziwej przyjaźni. Dla nas Bruno był nie tylko architektem. Dla nas to człowiek wyjątkowo dobry i skromny, wielki talent i wrażliwość, ogromny talent architektoniczny, „do bólu” uczciwy i serdeczny.

 

A dla Sopotu? Jak to ludzie mówią „o dużym i pojemnym sercu” dla swojego miasta i jego mieszkańców.

 

Dziękujemy Przyjacielu, Nauczycielu nasz… za wszystko!
Sercem myślałeś i pojmowałeś świat, dziękujemy, że mogliśmy być Twoimi przyjaciółmi! Cześć Twojej pamięci! Spoczywaj w spokoju.

Kapliczka

Kapliczka ,,O szczęśliwy powrót”

 

Zapada nad przystanią czerwcowy, ciepły zmrok
Hen, hen nad horyzontem nie gaśnie zorzy blask
Purpurą barwi wodę, przykuwa ludzi wzrok
Przecina z rzadka ciszę zbudzonej mewy wrzask.

 

Szykują się rybacy, bo pora w morze iść
Spychają zatem łodzie, silników słychać huk
Pogoda też im sprzyja, nie zadrży żaden liść
Na ryby puste skrzynie w ładowni przykrył luk.

 

Na środku tej przystani, gdzie ciężka praca wrze
Kapliczka mała stoi, a w koło kwiatów krąg
Tuż przy niej klon wyrasta, co w sztormach pień swój gnie
Wśród kwiatów różnorakich wyrasta róży pąk.

 

Kotwiczny łańcuch długi, co w kluzach różnych tkwił
Co sól na swoich przęsłach do dzisiaj jeszcze ma
Wkręcany na kabestan żelazem w bęben bił
Dziś grodzi w koło miejsce, gdzie jest kapliczka ta.

 

Potężne bale sosen wkopane w plaży piach
Przykryte są szeregiem drewnianych, suchych gont
Związanych w zmyślny sposób – stanowią piękny dach
Na którym często siada podróżnych ptaków rząd.

 

Pod dachem, w małej niszy, gdzie kwiatów słodka woń
Przysiadła postać skromna, zasłania dłonią twarz
To Jezus Frasobliwy omiata wzrokiem toń
Syn Boży wśród rybaków, to rybak, On jest nasz.

 

On czuwa dniem i nocą, czy cisza jest, czy wiatr
Czy skwarem słońce praży i pot zalewa oczy
Czy mrozi nam z północy, czy wieje halny z Tatr
Co Bałtyk rozkołysze i groźna falę toczy.

 

On czuwa też, gdy morze ogarnia lepka mgła
Co świat welonem ściśnie, przysłania ludziom wzrok
On czuwa też, gdy bryza cichutko w linach łka
I w czas porannej zorzy, i w czas co zbliża zmrok.

 

O Jezu Niestrudzony, Ty liczysz łodzi rząd
By żadnej nie ubyło, by nie pękł żaden ster
By każdy z tych rybaków powrócić mógł na ląd
I czuwasz, by żywioły nie miały z ludzi żer.

 

Już wstaje nad przystanią czerwcowy, ciepły brzask
Tam gdzieś spod horyzontu powraca łodzi sznur
W spokojnym lustrze wody odbija zorza blask
I dzień nam nowy wstaje z porannym pieniem kur.

 

Te łodzie już przybiły, pokłady pełne ryb
A Jezus Frasobliwy wciąż patrzy w siną dal
Pracują wyciągarki, gdzieniegdzie zgrzytnie tryb
Pot rybakom włosy zlepia, więc Jezusowi żal.

 

Promienie słońca grzeją, kapliczki błyszczy dach
Ostatni umilkł silnik, przed chwilą jeszcze grał
Już wszystkie łodzie w domu, opuścił ludzi strach
Bo Jezus tym rybakom ,,szczęśliwy powrót dał”.

 

Jerzy Piątek

Rybak z Przystani Rybackiej w Sopocie

Sopoccy rybacy

Rybacy na Przystani Rybackiej w Sopocie są sąsiadami Baru Przystań. Od nich kupujemy ryby, podziwiamy ich ciężką pracę, trud i wielką odwagę. Dlatego postanowiliśmy napisać i o nich kilka słów.

 

Pierwsze wzmianki o tym, że Sopot był osadą rybacką pochodzą z XIII wieku. Świadczą o tym również odkrycia archeologiczne w grodzisku wczesnośredniowiecznym położonym na północ od miasta przy ulicy Haffnera.

 

W XVIII wieku osada rybacka znajdowała się u wylotu dzisiejszej ul. Monte Cassino (obecnie – Plac Przyjaciół Sopotu). Z Górnym Sopotem łączyła ją wąska ścieżka, przecinająca podmokłe łąki. W 1734 r. rybackie chaty i okazałe rezydencje w górnej części miasta zostały spalone. Po odbudowie, już nie wrócono do starego układu przestrzennego. Doceniając nadmorskie tereny i ich atrakcyjność dla celów uzdrowiskowych postanowiono, że rybaków trzeba przenieść w stronę obecnej ulicy Ogrodowej i Parkowej. Nastąpiło to w latach trzydziestych XVIII w. Po 1914 r. sopoccy rybacy zostali zepchnięci jeszcze dalej, do ujścia Karlikowskiego Potoku. Tak więc, przystani rybackich w Sopocie na przestrzeni dziejów było kilka, ale ta na brzegu karlikowskim, choć najmłodsza jest kontynuacją wcześniejszych. Jest to fenomen, przystań ,,żyjąca” nieprzerwanie od XIII wieku do chwili obecnej.

 

Niewielka garstka rybaków sopockich, wbrew wszelkim przeciwnościom, przetrwała do dziś nad morzem. Zostało ich zaledwie -pięć załóg rybackich. Rybacy wracają rano, czasami w południe.  Pływają na małych drewnianych łodziach, podobnych do tych z XIV wieku. To ,,pomeranki” czyli tradycyjne kaszubskie łodzie. Los, podobnie jak surowe warunki, w których pracują, nigdy ich nie rozpieszczał. Wielu z nich wykonując ciężki i niebezpieczny zawód, nie powróciło z morza. Im też należy zawdzięczać uratowanie życia wielu nierozważnym wczasowiczom.

 

To tym, którzy nie powrócili z morza poświęcona jest kapliczka ,,O szczęśliwy powrót” stojąca tuż obok przystani. Kapliczka w formie palisady zbudowanej ze słupów, wprost z wody (z remontowanego sopockiego mola) w której przebywały 80 lat. Pozostawiono na nich wszelkie muszle, pąkle i wodorosty.

 

Postać Jezuska frasobliwego siedząca w kapliczce ma podniesioną nad czołem dłoń i wypatruje rybaków powracających z łowisk zapewniając im – szczęśliwy powrót!

 

Rybacy mówią, że trzeba się nauczyć szacunku do morza i do swojego fachu. Trzeba przestrzegać kilku świętych zasad. Nie można podkradać ryb kolegom po fachu. Zakazane jest wrzucanie brudów do wody, bo morze to żywa istota.